Skip to content Skip to footer

Dzieci w sieci, czyli fonoholizm i inne niebezpieczeństwa – jak z tym walczyć?

HRejterzy - dzieci bezpieczne w Internecie

Nie od dziś wiadomo, że HRejterzy bawią, uczą i, jeśli spotkać nas np. na targach pracy, nawet ubierają. Dlatego też chcemy poruszyć kolejny niezwykle ważny dla nas temat. Taki z gatunku „spędzających sen z powiek”. Chodzi o wprowadzenie dzieci w świat nowoczesnych technologii. Mowa przede wszystkim o Internecie i narzędziach pozwalających na natychmiastowy dostęp do niego. Dlatego też możesz przyjąć, że w poniższym tekście słowa Internet i smartfon są stosowane zamiennie, bo dotyczą tego samego zjawiska.

Rodzicu, potraktuj to jako zbiór przemyśleń, porad i wskazówek. Od jednego rodzica do drugiego. A w zasadzie to od kolektywu rodziców, którym zależy na swoich pociechach. Nie ma tu żadnej złej woli, szykanowania, oceniania czy lokowania produktu. Chcemy dobrze i jesteśmy przygotowani na nasz ulubiony karmiczny paradoks, czyli:

„No good deed goes unpunished” (wg wiki, cytat, ponoć z XII wieku, ale przecież wiadomo, że to Wednesday Addams wymyśliła).

Do rzeczy.

Zastanawiasz się, kiedy kupić pierwszy telefon dla dziecka?
Sorry, nie znajdziesz tu jednoznacznej odpowiedzi, podpartej opinią
niezależnych ekspertów. Wydaje nam się, że „kiedy?” to niewłaściwe pytanie.
Znacznie ważniejsze jest „jak?” i „ile?”. Jak wprowadzić dziecko do nowego
świata, pełnego zagrożeń, których nie znamy z własnego dzieciństwa? Ile czasu spędzamy wlepieni w ekrany i czy, być może, nie byłoby warto tego ciut zmniejszyć? I na te właśnie pytania postaramy się tutaj odpowiedzieć.

Uwaga – zanim zaczniesz czytać, kilka ostrzeżeń:

  1. To nie jest łatwy i przyjemny temat.
  2. Nasz poradnik opiera się o nasze własne doświadczenia, kilka źródeł naukowych i zdrowy rozsądek. Traktowanie naszych tekstów jako prawdy absolutnej i wyroczni bardzo nam schlebia, ale dobrą zasadą jest traktowanie każdej rady z dużą dozą samodzielnego myślenia. Nie zgadzasz się? Zachęcamy do dyskusji.
  3. Na zarzut „Od razu widać, że nie macie dzieci!” mamy z góry przygotowaną odpowiedź: „No chyba Ty”.
  4. W razie wątpliwości, pamiętaj: wszystko co znajdziesz w Internecie, to prawda.

Zagrożenia

Wpływ na zdrowie psychiczne

Czytaliście Co się kryje w Młodych Głowach? Pisaliśmy tam o obecnym stanie zdrowia psychicznego dzieci. Z dyskusji w komentarzach można wyciągnąć wnioski, że kiedyś było podobnie, ale się nie rozmawiało na te tematy i nie było badań w tym kierunku. W żaden sposób to nie zmienia faktu, że nie jest dobrze, a zamiatając temat pod dywan niczego nie rozwiążemy. Czy opłakany stan jest spowodowany smartfonami i Internetem? Raczej nie tylko. Jednak te narzędzia mają ogromny wpływ na obecną rzeczywistość i nierozsądnie byłoby sądzić, że aspektu psychiki nie dotykają.

Jak zostać zombie pisaliśmy o tym, jak współczesna technologia potrafi wpływać na nasze funkcjonowanie. O tym, jak nie potrafimy się skupić i skąd bierze się to, że idziemy do kuchni i 3 sekundy później nie pamiętamy już po co. My, dorośli.

No to teraz przełóżmy sobie to działanie na dzieci, których umysł, układ nerwowy i ogólnie całe ciało wciąż się rozwija. Pomyślmy sobie o funkcjonowaniu takiego dziecka w szkole, gdzie bez skupienia ciężko przyswoić jakąkolwiek wiedzę.

Hansen Anders, szwedzki psychiatra, w książce „Wyloguj swój mózg” pisze o tym, że jednym z najważniejszych czynników rozwoju ludzkości jest umiejętność skupienia. Ciągłe rozpraszanie się, bardzo skutecznie wzmacniane przez powiadomienia i telefon trzymany na podorędziu, skutecznie sprawia, że skupienie staje się artykułem wysoce deficytowym.

A co z tematem treści nieodpowiednich dla wieku? Jeśli wpuścimy pociechy do Internetu bez żadnych ograniczeń, bardzo szybko trafią one na przemoc, pornografię i nieodpowiedni język. Ten ostatni dzieci chłoną jak sucha gąbka soczek, co często wiąże się z ciekawymi rozmowami z przedstawicielami placówki edukacyjnej.

Według badań, 95% nastolatków (13-17 lat) korzysta z mediów społecznościowych. Ponad 1/3 twierdzi, że korzysta z nich prawie cały czas. Oficjalnie, poniżej 13 roku życia nie można mieć konta na fejsie. Jednak to, że młodsi użytkownicy korzystają z tego i innych social media jest tajemnicą poliszynela. Podobnie jak to, że dla wielu ludzi ranking PEGI to bardzo luźne wskazówki.

Nastolatkowie to ciężki do zrozumienia gatunek. Co jest dość zrozumiałe. Gwałtowny rozwój psychosomatyczny, nieustanne podtapianie w hormonalnych koktajlach – niełatwo się w tym odnaleźć. Dla wielu jest to czas, kiedy opinie rówieśników stają się dużo ważniejsze od opinii najbliższych członków rodziny (tu jedno z licznych źródeł na ten temat). Zaś na profilach rówieśników mamy rzeczywistość przedstawioną tylko w jasnych barwach, podrasowaną filtrami i często mającą niewiele wspólnego z prawdą. Nie przeszkadza to obserwującym w niezłomną wiarę w to, że to jedynie słuszny sposób na życie i, oczywiście, że „ja mam dużo gorzej”. Są badania łączące ten fenomen z depresją i myślami samobójczymi. Tu warto podkreślić, że badania przeprowadzone były na grupie młodych dorosłych, czyli ludziach, którzy wykształcili sobie mechanizmy reagowania na problemy. Co w takim razie będzie się działo w umyśle dzieci i nastolatków? Niewiele można znaleźć badań w tym kierunku, ale logika każde podejrzewać, że wpływ na młodsze głowy jest znacznie większy.

Uzależnienie

Polecamy obejrzeć film w temacie fonoholizmu:

Pokolenie smutku i fonoholizmu, czyli jak smartfony niszczą życie dzieci i dorosłych:

Ponoć od wszystkiego można się uzależnić. Ale jakoś mamy wykształcony odruch, żeby bagatelizować uzależnienie od smartfona, jako dużo mniej szkodliwe niż, powiedzmy, od substancji psychotropowych.

No to pomyśl o sytuacji, w której dziecko przez 95% czasu spędzonego na jawie myśli o graniu, oglądaniu śmiesznych filmików czy czekaniu aż ktoś odpisze.

Uciekanie do świata fantazji nie musi być złe. Eskapizm (uciekanie od problemów życia codziennego) to naturalna reakcja ludzi na przytłaczające problemy. Przed erą smartfonów, bardzo częstym celem takiej ucieczki były książki. Co to niby za różnica?

Problem w tym, że książka ma początek i zakończenie, rozwija wyobraźnię, kształtuje charakter. Wydaje się, że ze świata książek łatwiej się wyrwać.

Wyrwać się ze szponów smartfona z reguły jest trudniej. Gry mobilne i treści często są projektowane tak, by uzależniać: „zaloguj się codziennie, żeby zdobyć nagrodę”, „przejdź jeszcze 3 poziomy, żeby zdobyć kolejne z tysiąca wyjątkowych osiągnięć”. Po co wracać do świata, w którym ma się wrażenie, że nic nie wychodzi, skoro w grze wszystko się udaje? Gdzie co i rusz czeka nas nagroda.

Poza tym najczęściej jesteśmy tylko biernym odbiorcą, bez szansy na pobudzanie wyobraźni. A stymulowanie wyobraźni to podstawa w zdrowym rozwoju człowieka.

I, zanim napiszesz rozprawkę o pozytywnym wpływie gier na rozwój człowieka, pozwól, że zgasimy Cię prostym: „wiemy”. Jasne, gry mogą stymulować wyobraźnię, logiczne myślenie, charakter, koordynację czy zdolności językowe. Zgadza się, ale gra grze nierówna. Pomijając już uniwersalną prawdę o tym, że nawet dobre i zdrowe rzeczy bywają szkodliwe w nadmiarze.

Oszustwa

Pisaliśmy niedawno o cyberprzekrętach. Część wałków jest tak oczywista, że ciężko uwierzyć że ktokolwiek mógłby się dać nabrać. Nie raz widzieliśmy opinię, że „jak ktoś jest tak głupi, to mu się należało”. My to widzimy trochę inaczej. Każdy może paść ofiarą oszustwa i to niekoniecznie przez naiwność, ale przez gorszy dzień (czy rok). Albo przez trafienie przez oszusta w idealny moment. Lub zastosowanie bardziej wyszukanej metody niż ta użyta przez Fadula Fallalamalaka:

Przełóżmy sobie to na dzieci. Te stworzenia są z natury ufne i jest to piękna cecha. Jednakże cecha ta jest z łatwością i z powodzeniem wykorzystywana przez oszustów. Z jednej strony dzieci i nastolatkowie najczęściej nie mają zbyt wiele do zachachmęcenia, z drugiej – jeśli o to nie zadbamy – nie mają wykształconych mechanizmów pozwalających na weryfikację przekrętów. Przykłady ataków kierowanych w młodszych:

  • Podszywanie się pod znajomego – metody i wektory ataków są różne. Oszust może założyć nowe konto o podobnych danych (i w wiadomości pisać, że stare konto mu przejęli) albo skorzystać z tego, że znajomemu wyciekło hasło. A niełatwo odmówić komuś, kogo się bardzo lubi, jak potrzebuje pilnie kasy, bo wstrzymuje kasę w Biedrze. I cyk BLIK, po „stufce” od kilku znajomych.
  • Podszywanie się pod osobę powszechnie znaną – sam atak może przyjąć naturę „wesprzyj mój kanał” albo „wygrałeś 100 vdolców!”. Problem w tym, że często takie prośby pochodzą nie od ukochanego influencera, ale od kogoś, kto skutecznie się pod niego lub pod nią podszył. Historia często kończy się wyłudzeniem albo pieniędzy, albo danych (jak później ktoś może wykorzystać te dane? Patrz punkt 4. poniżej.)
  • Zakupy online – większość dorosłych, widząc „Gorącą, Unikatową, Wybitnie Niepowtarzalną Okazję!!!”, od razu czuje sceptycyzm wprost proporcjonalny do liczby użytych w reklamie wykrzykników. Ograniczone zaufanie jednak najczęściej wynika z tego, że daliśmy się choć raz naciąć. Dzieci i nastolatkowie lubią uczyć się na własnych, nie cudzych błędach, co prosi się o nieszczęście. Oprócz super ofert, problem dotyczy np. handlu kontami lub przedmiotami w grach. Raz, że często jest to niezgodne z regulaminami i może skończyć się banem na ulubioną formę spędzania czasu. Dwa, takie transakcje mogą mieć finał „kasa przepadła, a sprzedający zniknął”.
  • Przestępstwa seksualne – czyli coś tak odrażającego, że instynktownie nie chcemy o tym nawet myśleć, zwłaszcza w kontekście dzieci i młodzieży. Według artykułu Niebieskiej Linii, szacuje się, że w Polsce co siódme dziecko pada ofiarą nadużyć seksualnych przed ukończeniem piętnastego roku życia. Niestety, rozwój sieci i duże możliwości pod kątem anonimowości sprzyjają rozwojowi tej ciemnej strony Internetu.

Groźne aplikacje

Aplikacje mogą być groźne na różne sposoby. Mogą nie tylko zainfekować telefon wirusami, ale też zbierać dane, wykradać dostępy czy prać mózgi treściami zaprojektowanymi tak, by nie chciało się od nich uwalniać. Jakby w tym miejscu ktoś nas chciał posądzić o tworzenie teorii spiskowych, polecamy poczytać więcej o UX Dark Patterns, przykładowo tutaj.

Zdrowie

Nadużywanie „cudów technologii” wiąże się często z chorobami cywilizacyjnymi. Wady postawy, choroby układu krążenia, otyłość, cukrzyca, kłopoty ze snem. Jak wynika z badań, część z tych „dobrodziejstw” bierze się ze spędzania długich godzin przed telefonem, komputerem czy konsolą.

AI

Jakby tego wszystkiego było mało, przeżywamy obecnie boom AI. Jedni lamentują, że sztuczna inteligencja zabierze im pracę, inni, że AI zrewolucjonizuje nasz świat i uczyni go łatwiejszym, piękniejszym itd. Weźmy na celownik możliwości, które oferuje w kontekście zagrożeń.

Obecnie każdy może skorzystać z narzędzi typu „deep fake”, żeby podmienić jedną twarz na inną. Albo wygenerować głos dziecka lub rodzica, mówiący dokładnie to, co sobie napiszemy. Czyli to, co do niedawna plasowało się w kategorii Sci-Fi, jest teraz na wyciągnięcie ręki. Szantaż przy użyciu sfabrykowanych dowodów może teraz przeprowadzić średnio obeznana technologicznie osoba, bez jakichś wyszukanych narzędzi dostępnych dla wybranych. Polecamy poczytać o deep fake sextortion. Pomyślmy też, jak może się skończyć zastosowanie tego przeciwko nieletnim. To pokazuje jak bardzo ważne jest, by nauczyć dzieci ograniczonego zaufania i pilnowania swoich danych i zdjęć – niewiele trzeba by ktoś wykorzystał takie dane w perfidny sposób.

Kiedy dać dziecku pierwszy telefon?

Jak już wspomnieliśmy, „kiedy?” w tym kontekście to raczej nie jest najważniejsze pytanie. Jednak im wcześniej zapoznamy dzieci z tym nowym światem, tym więcej potencjalnych ryzyk będzie się z tym wiązało. Spójrzmy więc, co ustalił w swoim badaniu Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) w kwestii inicjacji smartfonowej:

Badanie UKE - w jakim wieku dziecko zaczęło korzystać z własnego telefonu komórkowego

Wychodzi na to, że prawie 90% dzieci w wieku do 10 lat ma własny telefon. A jak dbamy o bezpieczeństwo?

UKE - Jak rodzice i dzieci dbają o bezpieczeństwo

Mniej niż połowa rodziców korzysta z aplikacji do kontroli rodzicielskiej. Wrzucamy dzieci na głęboką wodę, często bez rękawków.

Już po ptakach?

Dobra, okazuje się, że Twój 6-letni „dzieciak” ma telefon od 3 lat i w zasadzie nie pamiętasz, jak wygląda jego twarz. Po ptakach?

No nie.

Fakt, że czytasz ten tekst jest najlepszym dowodem na to, że nie jest za późno i coś chcesz z tym zrobić.

To co, wywalić telefon?

Potrzebne są zdecydowane rozwiązania! Wyrzućmy wszystkie telefony i po problemie!

No chyba jednak nie.

Telefon to narzędzie. Jak, dajmy na to, samochód. Przecież jeśli ktoś wjedzie Ci samochodem do salonu, to nie wina samochodu. Można w miarę bezpiecznie założyć, że wina leży po stronie kierowcy i wynika z tego, w jaki sposób samochód został wykorzystany. No i pewnie też Twoja wina, bo serio, raczej nikt by Ci nie wbił do salonu bez powodu.

Czyli z telefonem jest jak z każdym dobrodziejstwem – trzeba się nauczyć z niego korzystać tak, żeby życie było prostsze, ale żeby nie wpaść w żadną z oferowanych przez technologię pułapek. Internet daje ogromne możliwości w kierunku rozpowszechniania wiedzy, wyrażania siebie, szukania bratnich dusz, organizacji czasu, jak i cennej rozrywki. Ważne by korzystać z tych dobrodziejstw mądrze i z umiarem.

Poradnik dla rodziców

Dobra, postraszyli, pomarudzili, ale jakby zabrakło gotowych rozwiązań. No to mamy tutaj kilka.

Wytłumacz, jak to działa

Jako dorośli, już co nieco wiemy (a przynajmniej tak nam się wydaje) o tym, jak działa otaczający nas świat. Wytłumaczmy więc naszym podopiecznym, jak działa Internet. Przykładowo:

  1. Internet to wielka kuweta. Lub zbiór najcenniejszej wiedzy ludzkości. Zależy, gdzie i jak patrzeć. Ważne jest więc, by nie brać niczego za pewnik i uświadomić dzieciom, że każdy może tworzyć treści dostępne w necie. Część informacji będzie celowo, a część przypadkowo wprowadzać w błąd.
  2. Płatności kartą – pokaż, jak wyglądają płatności w Internecie, wytłumacz, że podanie danych karty w nieodpowiednim miejscu może się skończyć wyzerowaniem konta.
  3. Dane logowania – wytłumacz, po co są hasła i inne zabezpieczenia naszych kont w Internecie, z czym się potencjalnie wiąże kradzież konta i dlaczego nie warto chwalić się, jakie ma się fajne hasło. Przygotowaliśmy nawet gotowca: Cyberbezpieczeństwo dla każdego – 10 dobrych praktyk.

Czyli tak, warto rozmawiać. Niby oczywiste – rozmawianie wymyślono kilka ładnych lat temu i pozwoliło ono na rozwój cywilizacji do etapu, w którym obecnie się znajdujemy.

Ale tak, wiemy, że nie zawsze to jest takie proste.

Życie potrafi trochę odejść od naszego rozumienia ideału. Bywa, że po 8 godzinach intensywnej pracy, konflikcie z rodziną, kosą ze znajomymi i milionie mniejszych, losowych wydarzeń, stres osiąga poziomy, które nie sprzyjają chęci na pełną zrozumienia rozmowę.

Jednak nawet wtedy rozmowa może okazać się przydatna. Lepiej, żeby dziecko wiedziało, że ten humor, brak siły czy drażliwość wynikają nie z jego zachowania, a z miliona innych przyczyn. Lepsze to, niż sytuacja, w której cała ta frustracja ulatuje z nas nagle, np. po zarejestrowaniu zielonej kanapeczki na dnie tornistra.

Uczestnicz

To jedna z tych rad, która pojawia się prawdopodobnie w każdym poradniku dla rodziców. Czemu? Bo to ważne. Uczestnicząc, tworzy się więź, zaufanie i w najbardziej pozytywny sposób pomaga się młodemu człowiekowi w rozwoju. Co więcej, takie uczestniczenie może nawet sprawiać przyjemność obu stronom.

Pamiętaj – dziecko, wbrew pozorom, to taki mały człowiek. Czasem będzie chciało odkrywać świat samemu, czasem będzie chciało czuć wsparcie i jakiś grunt pod nogami. Bądź blisko i zachęcaj do wspólnego odkrywania, a większość problemów w ogóle nie wystąpi.

Telefon i treści dostępne dla każdego bardzo kuszą. Tylko czy wiesz na jakie treści trafi Twoja pociecha? Czasami trafi na rymowankę, dzięki której, ni z tego ni z owego, nauczy się liczyć w obcym języku. Czasem trafi na treść, która teoretycznie ma oznaczenie PEGI 3, ale jak jej się przyjrzysz, to jest tak potwornie głupia i ucząca złych nawyków, że mózg nie tylko się lasuje, ale od razu pakuje walizki i próbuje opuścić miejsce zamieszkania.

I tak, częste uczestniczenie będzie się prawdopodobnie wiązało z serią tysiąca i jednego pytania „dlaczego?”. Co więcej, większość z tych pytań może mieć poziom abstrakcji, którego istnienia się nie podejrzewało.

Cóż, jeśli właśnie zacząłeś sobie zadawać inne pytania zaczynające się od „dlaczego”, zachęcamy do własnoręcznego uzupełnienia pewnego staropolskiego porzekadła: „Kto ma pszczoły, ten ma miód, kto ma dzieci, ten ma…”. A tak serio to wiemy – rodzicielstwo to niełatwy temat. Ale też mało co potrafi dać tyle satysfakcji.

Nie traktuj telefonu jako „cyfrowego smoczka”

Z doświadczenia, rozmów ze znajomymi i zerkania na otaczający świat ośmielimy się wystosować hipotezę. Większość rodziców dochodzi do etapu, w którym uznaje, że nie mają nic przeciwko, by od czasu do czasu mieć troszkę czasu dla siebie. Może nawet czasem zrobić kupę w samotności. Albo, jadąc z punktu A do punktu B, móc się w pełni skupić na drodze i rozmowie z przedstawicielem podobnej grupy wiekowej. Żeby chociaż przez chwilę nie trzeba było szukać odpowiedzi na pytania typu: „dlaczego ehelopter lata?” czy „dlaczego Wróżka Zębuszka zabiera zęby tylko, jak wam wcześniej powiem, że ten ząb wypadł?” (true story).

Problem w tym, że jeśli stosujemy smartfon czy konsolę dla świętego spokoju, zakładamy sobie pętlę na szyję. Zwłaszcza jeśli robimy to jak dziecko ma akurat nagłe pogorszenie nastroju (czy „napadzik”). Nie potrzeba tu zaawansowanych teorii psychologicznych – wystarczy „prosty” behawioryzm i mechanizm wzmocnienia pozytywnego.

Punkt widzenia dziecka: Mam „napadzik”, dostaję telefon. Lubię telefon. Znaczy nagroda. Następnym razem też zacznę się drzeć, to znowu dostanę nagrodę. Fajnie!

Punkt widzenia rodzica: Dziecko dostało telefon. Przestało się drzeć. Jest spokój i mniej ludzi dookoła patrzy na mnie, jak na jakiegoś patusa. Znaczy nagroda. Fajnie!

Tylko że w pewnym momencie trwania tej nieskończonej pętli ktoś pewnie się zorientuje, że tak w zasadzie to jest bardzo dalekie od zdrowego funkcjonowania.

Zacznij od siebie

Istnieje statystyczna możliwość, że mówienie „nie siedź tyle w tym telefonie” odniesie zamierzony efekt. Gorzej, jeśli się to mówi samemu będąc oddzielonym od dziecka ścianą z tegoż demonizowanego urządzenia. Albo ma się zespół odstawienia za każdym razem, gdy telefon jest dalej niż metr od dłoni. To trochę tak, jak spodziewać się, że nałogowy palacz przekona dziecko, że palenie jest złe.

Jeśli myślisz, że nie masz problemu z nadmiarem telefonu/Internetu, zrób prosty test.

Wyłącz i odłóż telefon na 2 dni do zamkniętej szuflady. Za każdym razem, kiedy pomyślisz o telefonie, rób kropkę na kartce. Za każdym razem, gdy zorientujesz się, że nie wiesz co ze sobą zrobić, zrób kreskę. Zobacz, jaki piękny rysunek uda Ci się stworzyć w szybkim tempie.

No dobra, może to nierealne, przecież „musisz mieć stały kontakt ze światem”. W takim razie skorzystaj z aplikacji takiej jak Cyfrowa równowaga i zobacz, ile czasu dziennie poświęcasz na korzystanie z aplikacji.

I co? Jednak masz problem?

Skorzystaj z ogólnodostępnych narzędzi

Nieważne, jaki OS ma telefon Twojego dziecka. Zarówno w urządzeniach z Androidem jak i z iOS mamy dostęp do darmowych narzędzi pozwalających na nadzór rodzicielski nad telefonami pociech. Niektóre z ich superprzydatnych funkcji to:

  1. Sprawdzanie, ile dziecko korzysta z danej aplikacji.
  2. Zatwierdzanie aplikacji, żeby 4-latek nie zainstalował sobie gier z kategorii PEGI 18.
  3. Wdrażanie dziennego limitu korzystania z aplikacji (wybranych lub wszystkich).
  4. Blokowanie dostępu do wybranych aplikacji (np. w ramach kary lub zdrowego rozsądku).
  5. Sprawdzanie obecnej lokalizacji swojego dziecka. Nie muszę chyba tłumaczyć jak bardzo to może być przydatne w sytuacjach awaryjnych.

Korzystanie z tych funkcji jest dziecinnie proste. Przykładowo, żeby ustalić dziecku limit korzystania z aplikacji, wystarczy:

Na Androidzie

  1. Wejdź w Family Link.
  2. Wybierz konto dziecka.
  3. Kliknij Elementy sterujące > Limit dzienny i określ czas.

Na iPhonie

  1. Przejdź do Ustawienia > Rodzina.
  2. Wybierz konto dziecka.
  3. W Czas przed ekranem ustaw rozsądny limit.

I nie chodzi tutaj o stosowanie totalnej kontroli – kiedyś ta nasza pociecha jednak będzie musiała się nauczyć samodzielności i samokontroli.

Alternatywy dla telefonu, czyli jak kreatywnie spędzić czas z dzieckiem

To, co trzeba zrobić, to pokazać dziecku, że świat poza smartfonem potrafi być piękny i wart uwagi. To powinno skutecznie odciągnąć ciągłą uwagę od elektroniki i pozwolić na wyrażanie siebie.

Znanym od wieków panaceum jest w tym kontekście pasja. Coś, co skutecznie odciągnie człowieka od magii smartfona i wypełni pustkę po „dopaminowych cukierkach”. Jeśli ta pasja i talent nie ujawniły się samoistnie, trzeba będzie poszukać. Nie ma tu złotego środka, który zawsze i dla każdego zadziała, ale może uda nam się nakierować poszukiwania.

Zorganizowane formy spędzania czasu

Zorientuj się, jakie zajęcia są organizowane w bliższej i dalszej okolicy. Zajęcia sportowe, artystyczne, muzyczne, harcerstwo… wszystkie potrafią czynić cuda. Nie dość, że pozwalają rozwijać się w dobrym kierunku, to jeszcze dzięki nim ma się wsparcie ludzi o podobnych zainteresowaniach.

Co ważne:

  1. Warto pokazać dziecku, że jego zdanie się liczy. Jeśli zapiszesz je na dowolne zajęcia bez pytania, spotkasz się prawdopodobnie jedynie ze sprzeciwem i złością, nawet jeśli idealnie wpasujesz się w zainteresowania.
  2. Szukaj ludzi z pasją. Entuzjazm i pasja są zaraźliwe. Nieważne, czy chodzi tu o klub sportowy, zajęcia artystyczne czy jakiekolwiek inne. Jeśli prowadzący angażuje się w temat całym sobą, dzieci będą z niecierpliwością wyczekiwać kolejnych zajęć.

Obozy bez elektroniki

Czasem potrzebne są zdecydowane kroki. Jeśli w tym momencie widzisz, że dziecko jest zblazowane, nie ma chęci do niczego i tylko myśl o graniu przywołuje na jego twarz jako-taki uśmiech, trzeba działać zdecydowanie. Obozy bez elektroniki to świetny sposób na bardzo potrzebny reset i odpoczynek od bycia on-line.

Poniżej garść ciekawych przykładów, które z czystym sumieniem możemy polecić:

Oraz niewielka część przykładów, wyszukanych naprędce, nieweryfikowanych przez nas:

Ogarnąć codzienność

Czasem ciężko odnaleźć pasję. A nawet najwspanialsze obozy i wyjazdy kiedyś się kończą. Dlatego dobrze jest, przynajmniej od czasu do czasu, tchnąć trochę koloru do codzienności.

Drogi czytelniku, dotarłeś do części ultrasubiektywnej. Temat podobny do ”co dzisiaj zrobić na obiad?”. Zgadza się, każde dziecko jest inne. Są też dni, kiedy człowiek ma nieodpartą ochotę na przyjęcie pozycji embrionalnej i bardzo intensywne wpatrywanie się w nic konkretnego. To może nie być idealny moment na podejmowanie skomplikowanych interakcji z innymi ludźmi, niezależnie od ich wieku.

Spoko.

Okazuje się, że często wystarczą bardzo proste interakcje, żeby dziecko zmieniło się z podobizny rozryczanego banshee czy rozpędzonego nazgula na… być może podobnie głośną, ale jednocześnie po stokroć szczęśliwszą istotę.

Zabawy na świeżym powietrzu

Dziecko lubi sport i gry zespołowe? Świetnie! Zachęcaj, uczestnicz, baw się razem z nim lub, jeszcze lepiej, wrzuć w grupę rówieśników i obserwuj z oddali.

Gorzej, jeśli próbowałeś już wszystkich możliwych gatunków sportu i nic nie zaskoczyło – wtedy trzeba pobudzić pokłady kreatywności. Jeśli Twoje pokłady kreatywności chwilowo zaniemogły, możesz zerknąć na poniższe pomysły i zainspirować się (albo poszukać innych przykładów).

  • Cokolwiek wymagającego trochę samodzielnej pracy. Przykład? Zróbcie tratwy z patyków. Czyli tak: trzeba zebrać patyki, porządnie związać je sznurkiem, a następnie znaleźć strumień lub rzekę i zrobić wyścigi. Możesz skorzystać z długiego sznurka lub (jeśli znaleziony przez Ciebie ciek na to pozwala) wleźć do wody i łapać uciekinierów. W sensie tratwy. Mieszkasz w Warszawie? Popuszczaj tratwy w wannie.
  • Dowolna zabawa naśladująca tor przeszkód. Dodatkowym bonusem zawsze będzie możliwość ubrudzenia się od stóp po czubek głowy. Mamy w sobie taki mechanizm, który w jakiś sposób kojarzy brud z endorfinami.
  • Własny kawałek ziemi. Czytali „Tajemniczy Ogród”? Przedstawiony tam świat trochę się różni od dzisiejszego, lecz część zawartych w tej książce prawd pozostaje aktualna – dbanie o swój własny kawałek ziemi może mieć zbawienny wpływ na nasze funkcjonowanie. Nawet jeśli nie masz ogrodu czy działki, wystarczy parapet, doniczka i trochę chęci.

Większość aktywności, czy to na świeżym powietrzu, czy nie, ma jedną cechę wspólną – im większy entuzjazm dzieci czują od dorosłych, tym łatwiej im się zarazić. Także porozmawiaj ze swoim wewnętrznym dzieckiem i dawaj.

Pamiętaj, by dać tu dziecku wolną rękę. Ubrudzi się? Trudno. Nie zrobi czegoś idealnie? Trudno. Lepiej, żeby zrobiło coś samo, niż żeby mama i tata wszystko zrobili za nie. Nie chcesz zakorzeniać w dzieciach świadomości, że wszystko robią nie tak – z czasem to skutecznie zniechęci je do starania się i próbowania czegokolwiek.

Nuda jest spoko

Fraza „nudzę się” potrafi być prawdziwą zmorą rodziców. Czasem budzi irytację (dziecko otoczone zabawkami i książkami, a na dodatek na dworze cudna pogoda), czasem poczucie beznadziei („jestem porażką, nie potrafię zorganizować mojemu dziecku czasu”). Nie zawsze możemy rzucić wszystko i organizować dziecku nowe zajęcie, a czasem wręcz nie powinniśmy tego robić.

Prawda jest taka, że wypełnianie dziecku grafiku po brzegi i niedawanie żadnej możliwości samodzielnego rozporządzenia czasem może być krzywdzące. Według wielu opracowań naukowych (tu przykład), nuda jest człowiekowi potrzebna – to sygnał od mózgu, że pora na wymyślenie czegoś nowego, na odmianę. Pozwalając na nudę, stymulujemy dziecko do rozwijania kreatywności. To jest jeden z najgorszych momentów, żeby dać dziecku do ręki smartfon: całe pokłady potencjalnej kreatywności są wtedy skutecznie zabijane.